Spotkanie Autorskie z Romanem Czejarkiem

Spotkanie Autorskie z Romanem Czejarkiem

20 kwietnia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Dziwnowie odbyło się bardzo udane Spotkanie Autorskie z Romanem Czejarkiem. Pan Roman jest niezwykle ciepłą i kontaktowa osobą – zaczarował wszystkich uczestników, uwielbiamy słuchać go w Radio – ale na żywo to jest to!!! Fantastyczny Facet, młody, przystojny z charyzmą i do tego gdzie nie był? A jak opowiada o pracy w Radio i o podróżach…

Pan Roman pochodzi ze Szczecina, w Szczecinie mieszka mama, a sam z rodziną mieszka od wielu lat w Warszawie. Ale jest dumny z tego skąd pochodzi i z tego, że jest Honorowym Ambasadorem Miasta Szczecina. Praca w Radio jest jego pasją. Uwielbia swoją pracę choć nieraz podczas realizowanego programu zdarzają się rożne sytuacje – ale właśnie dlatego jest fajnie i nieprzewidywalnie .

Pan Czejarek zwiedził wiele miejsc na świecie Podróżnik po miejscach „trudnych” i niezwykłych, bo takie miejsca właśnie najbardziej lubi. Był m.in. w Afganistanie, Syrii, Laosie, na Kubie oraz wielokrotnie w najgłębszym Kanionie Świata w Peru.I to właśnie Peru i kanion byli głównymi tematami naszego Spotkania. Pan Roman wziął udział w ekspedycji zorganizowanej przez przyjaciela Jurka Majcherczyka, który na stale mieszka w Peru i od 30 lat próbował pokonać największy na Świecie kanion o długości 110 km i głębokości dochodzącej nawet do 3500m. Peruwiański kanion jest odległy od Polski o prawie 14 000 km.

Wyprawy miały miejsce w latach 2008 i 2009 Colka Condor, pan Roman był w ekspedycji kimś w rodzaju rzecznika prasowego wyprawy. Pojechał z dwiema kamerami, dwoma aparatami fotograficznymi, cyfrowa nagrywarką, kompletem mikrofonów i telefonem satelitarnym – który niestety nie chciał działać na dnie kanionu. Wyprawa była bardzo trudna, ale warto było.

Pierwsze polskie ekipy próbowały zdobyć kanion w 1981 roku, niestety nieskutecznie. Po wielu dniach walki, korzystając z kilku pontonów i poważnie ryzykując swoim życiem (do czego przyznali się dopiero po powrocie), i mimo tego, że przepłynęli większą część kanionu, musieli przerwać akcję ze względu na trudy i konieczność przygotowania, po zebranych doświadczeniach, nowej wyprawy – tym razem lepiej przygotowanej. Prace nad kolejna wyprawą trwały kilka lat. To co było dodatkowym bodźcem do organizowania kolejnej wyprawy to fakt, że od 500 lat niczyja stopa nie dotknęła tego miejsca i był to w zasadzie dziewiczy teren oczekujący zbadania.

Dowiedzieliśmy się, że charakterystycznymi dla kanionu ptakami są wspaniałe i okazałe kondory. Rozpiętość ich skrzydeł dochodzi do 4m. Mają brzydkie oblicze, ale są niegroźne. Mają różne kolory, szybują godzinami nad kanionem, do sterowania lotem nie używają ogonów tylko wystające lotki w skrzydłach. Żywią się świeżą padliną. Turyści podróżują po 12 godzin autokarami, aby móc przez pół godziny poobserwować je w miejscach, gdzie zawsze o tej samej porze się pojawiają. Co ciekawe, ptaki są uważane za świętość – nie można zbierać i wywozić ich znalezionych piór i nie ma szans aby od tubylców dostać takie pióro i nie można też go kupić.

Temperatura w okolicach kanionu w ciągu dnia osiąga nawet 35 stopni Celcjusza, natomiast w nocy wartości ujemne. Klimat jest bardzo trudny także dla zwierząt, można w kanionie spotkać tyko skorpiony (są bezpieczne dla ludzi, gdy nie wchodzimy im w drogę) i wcześniej wspomniane kondory. Klimat ten źle wpływa na mieszkańców, żyjących w górach na wysokości 4000m n.p.m. – wysokość i temperatura działają jak solarium, w którym przebywają non stop – niszczy ich skórę i bardzo postarza. Kobiety i mężczyźni w wieku 30 lat wyglądają jak 70 letni staruszkowie. Mieszkańcy są bardzo biedni, często na miesiąc musi im wystarczyć na życie 30 – 70 dolarów.

Rodziny żyją głównie z liści koki i sprzedawania tych liści. Na swojej drodze pan Roman spotkał wielu ciekawych ludzi: szamanów i m.in. „najbogatszego” sołtysa wsi, którego chata posiadała dwie izby. W jednej mieszkały zwierzęta a w drugiej rodzina. Mężczyzna był zamożny, bo pracował w Ameryce na wysokościach – wykonywał prace na wieżowcach.

Tereny Peru są porośnięte ogromnymi kaktusami, są tam tzw. „skaczące kaktusy” – odrywają się kulki i manewrują na wietrze. Maja kolce wielkości wykałaczek, nie do złamania w rękach. Są bardzo niebezpieczne, nadepnięcie na taką poruszającą się kulkę może dotkliwie poranić. Są to tereny skaliste, strome, w dali widać wulkany pokryte śniegiem.

Po zejściu do kanionu i jego zbadaniu niestety prysnął mit o ukrytych skarbach Inków, ale ekipa znalazła coś niesamowitego ukrytego na tarasach, na skalach w szczelinach kanionu, były to mumie ślady po prastarej kulturze Inków.

Drogę do doliny z grobowcami nazwano Camino del Mumia. Komory grobowe znajdują się na wysokości około 3650 metrów. Bardzo często przed wejściem do grobowca umieszczone są wysuszone czaski i co wygląda bardzo drastycznie maja one w centralnym miejscu u góry wybite dziury aby dusza mogła ulecieć z ciała. I jeszcze jedna drastyczna informacja – otóż gdy się znalazło czaszkę kobiety to dla niej charakterystyczne były spiłowane do zera dwie górne jedynki. Panie robiły to ponoć dla urody i teraz proszę wyobrazić sobie taki zabieg bez środka znieczulającego, bo wtedy ich nie było i rodzaj narzędzia do tego użyty – makabra, ale czego do dzisiaj się nie robi dla urody .

Mumie były skulone w postaci siedzącej w kucki i obwinięte liną, liny ze starości się porozpadały, więc i zwłoki również były częściowo rozsypane i rozwleczone przez dzikie zwierzęta przez setki lat. Skały wokół były malowane na czerwono. Można obok tego przejść i niczego nie zauważyć. Żeby je zobaczyć, trzeba się opuszczać na linach korzystając z nawigacji dwóch osób używających radiotelefony. Jest to utrudnione tym, ze wystarczy, że satelita się przesunie i trzeba czekać na zasięg nawet dobę. O wiele bardziej praktyczne były prymitywne metody tzw. „puszczanie zajączków” – co tutaj było idealna forma nawigacji. Na dnie kanionu płynął rwący zimny strumień rzeki i co jakiś czas niespodziankami były wodospady. Jak się już weszło do kanionu to panujące tam warunki nie pozwalały w dowolnym miejscu na powrót lub przerwanie. Wysokie, strome ściany kanionu i co chwila powtarzające się wodospady uniemożliwiały odwrót. W ogóle bez pomocy z zewnątrz było by to niemożliwe, ogromnym problemem było zaopatrzenie w żywność i wodę. Wszystko musieli zabrać z sobą na początku wpuszczania się do koryta kanionu.

Wędrująca dnem kanionu polska ekipa też pozostawiła po sobie trwały ślad. Największy napotkany wodospad nazwano wodospadem Polonia. Na dnie kanionu Colca znaleziono też silnie zmineralizowane gorące źródła o temperaturze pond 64 stopni. Same skarby. Za dnia grzało ich słonko, a jak się robiło zimno podpalało się kaktusy. Pan Roman powiedział, że kaktusy palą się bardzo dobrze.

Co zaintrygowało Pana Romana – kopczyki z kamieni co jakiś czas w różnych miejscach i siedzący przy nich ludzie, jak się później okazało są to kopczyki służące do rozmów z Matką Ziemią. Tak rozmowa trwa 2 i 3 godziny, zwłaszcza po jakiś istotnych dla rozmawiającego zdarzeniach. Pan Czejarek był świadkiem takiej rozmowy po trzęsieniu ziemi. I co jest również bardzo interesujące trzęsienie ziemi trwało 30-40 sekund i zauważalne i odczuwalne było w zasadzie zachwianie się horyzontu – bardzo dziwne odczucie. Jednak tubylcy doskonale wiedzą kiedy takie zjawisko będzie miało miejsce, otóż na moment przed zamiera całe życie; wiatr, milkną ptaki, zwierzęta i nawet ruch traw. Niesamowite zjawisko.

Co jeszcze dla nas Polaków istotnego jest w okolicach kanionu, jedyna szkoła która tam jest nosi imię Jana Pawła II, nasze flagi tez są podobne bo noszą te same biało – czerwone barwy.

Dowiedzieliśmy się również, ze raz do roku organizowana jest tam nielegalna korrida z przyjezdnym prawdziwym torreadorem i niestety z prawdziwym zabijaniem byka. Prawdopodobnie odbywa się raz do roku przy okazji ważnych uroczystości.

Nigdy nie zgadlibyśmy co jest największym peruwiańskim przysmakiem – świnka morska, jak dla nas barbarzyństwo.

Dowiedzieliśmy się ciekawostek o Rektorze miejscowego Uniwersytetu i produkowanej przez niego Pisco z wizerunkiem zmarłego syna, o hodowli kogutów przygotowywanych do walk, o zonie rektora tańczącej z końmi ect. ect.

Spotkanie skończyło się o 20.30 i poruszyliśmy jeszcze wiele bardzo ciekawych tematów radiowo – telewizyjnych i było również „Lato z Radiem” i książki naszego Bohatera Spotkania i czas minął nie wiadomo kiedy w doborowym towarzystwie, kawie przy smacznym cieście upieczonym przez panią Iwonkę. Bardzo licznie przybyli Goście byli również bardzo zadowoleni, tym bardziej, ze mogli nabyć książki Pana Romana wraz z cennym autografem i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie lubianym celebrytą. Zanim pożegnaliśmy Pana Romana upewniliśmy się tylko czy możemy zobaczyć się znowu jesienią i mamy to obiecane. Zaprosimy Państwa znowu na niezapomniany wieczór !!!

A przybyłym gościom również dziękujemy za przybycie.

 

Telefon/fax:

91 38 13 547
skype: Biblioteka-Dziwnów


UL. Reymonta 10
72-420 Dziwnów
biblioteka@dziwnow.pl